Wakacyjne zdjęcia i filmiki znajomych (i nieznajomych) w mediach społecznościowych - na nich piękne widoki, morza, góry, jeziora, radosne, beztroskie chwile i…wizerunek dziecka. W różnych sytuacjach i kontekstach. Czy ono wie, że jego zdjęcia są publikowane? Czy godzi się na to? A jeśli tak, to czy ma tego świadomość? Czy jego rodzice znają ryzyko? Miło jest uwieczniać chwile, które chcemy zapamiętać i dzielić się nimi ze światem.
Wielu rodziców lubi publikować w Internecie zdjęcia i filmy z udziałem swoich dzieci – wynika to m.in. z dobrych intencji, poczucia dumy i rodzicielskiej radości - sprzyjają temu w szczególności wakacje. Piękne widoki, chwile wytchnienia, czas na bycie z bliskimi, radosne momenty - lubimy pokazywać je innym. Tym bardziej, że często otrzymujemy za to polubienia, serduszka, miłe komentarze od znajomych. Ale jest też druga, ciemniejsza strona tego „medalu” - sharenting.
Sharenting - definicja
Sharenting to termin, który pochodzi od połączenia dwóch angielskich słów „share” (dzielić się) i „parenting” (rodzicielstwo). Oznacza publikowanie przez rodziców – często i bezrefleksyjnie – treści w Internecie ze swoimi dziećmi w roli głównej, często bez poszanowania ich granic. Mogą być to zdjęcia, filmy, ale też informacje o ich aktywności, a nawet fragmenty rozmów. Zjawisko sharentingu funkcjonuje też pod nazwą oversharenting.
Czy warto dzielić się wizerunkiem dziecka w sieci?
Taką decyzję należy podjąć, uwzględniając granice dziecka i kilka ważnych kwestii. Po pierwsze, rodzice nigdy nie mają 100% kontroli nad tym, gdzie, do czego i przez kogo zostanie wykorzystane zdjęcie lub film z udziałem ich dzieci. Mogą użyć ich obce, nieuprawnione przez nich osoby i instytucje do celów, których nie da się przewidzieć.
Materiały z wizerunkiem dziecka mogą trafić do internetowych oszustów, którzy tworzą fałszywe zbiórki na chore dzieci (to cyfrowy kidnapping) albo wykorzystują je do robienia prześmiewczych memów i gifów. Nawet jeśli skasujesz te materiały, ktoś mógł je wcześniej pobrać lub zrobić tzw. zrzut ekranu. Zdjęcie i film niosą za sobą więcej informacji z życia dziecka niż Ci się wydaje. Fotografia z wakacji pokazuje przykładowo, że właśnie nie ma was w domu.
Wiele platform społecznościowych zbiera dane użytkowników (a także udostępnia je dalej) m.in. w celach tworzenia profili zachowań konsumenckich. I tak Ty (i Twoje dziecko) możesz być bombardowany/a kuszącymi reklamowymi przekazami dziecięcych produktów.
Najbardziej drastyczny scenariusz, który niestety trzeba brać pod uwagę, jest taki, że zdjęcia dzieci nago, w bieliźnie czy stroju kąpielowym, a nawet te zupełnie neutralne, mogą zainteresować osoby o skłonnościach pedofilskich. To jednak nie wszystko.
Sharenting a relacje z Twoim dzieckiem
Zamieszczanie w sieci materiałów o Twoim dziecku (np. przy użyciu mediów społecznościowych) może mieć negatywny wpływ na Wasze relacje. Szczególnie nadszarpnięte może być zaufanie do Ciebie w sytuacji, gdy nie pytasz dziecka o zgodę i opinię na temat takiej publikacji. ALE! Nawet jeśli zapytasz… Czy 3-, 5-, 10-, a nawet 18-latek naprawdę rozumie, na co wyraża zgodę? Czy ma świadomość, czyje oczy mogą zobaczyć treści z jego udziałem i co może stać się z takim materiałem? A nawet jeśli ma, to czy nie zgadza się na to tylko po to, aby zadowolić Twoje oczekiwania? Warto zadać sobie te pytania - w fundacji nurtują nas one najbardziej, bo chodzi tu o podmiotowe traktowanie dziecka.
Zapytałam o to ostatnio kilka influencerek parentingowych, które publikują wizerunki swoich dzieci (wiek przed przedszkolny) na swoich kanałach. Były to ciekawe wymiany myśli, pochodzące z różnych perspektyw. Ich zdaniem Internet będzie miejscem „podstawowej egzystencji” dzieci w przyszłości i nie ma co odcinać ich od tego, bo mogą zdobyć ważne prezentacyjne umiejętności na przyszłość, z których skorzystają, jeśli będą chciały. Zgodnie przyznały też, że dziecko faktycznie nie ma pełnej świadomości, na co się godzi w takiej sytuacji. Rolą rodziców jest natomiast zadbanie o bezpieczenstwo dzieci.
Granica bezpieczenstwa dla każdego leży jednak gdzie indziej. Może to wypadkowa ilości wiedzy na temat konsekwencji, ale i gotowości do podejmowania ryzyka? Jako rodzice podejmujemy wiele decyzji za dzieci. Wybieramy dla nich przedszkole, szkołę, miejsce wyjazdu na wakacje, miejsce zamieszkania. Nierzadko decydujemy więc również o udostępnianiu czy publikowaniu ich wizerunków.
Czy i jak publikować wizerunek dziecka w sieci?
Udostępnianie wizerunku dziecka to sprawa bardzo indywidualna. Wielu bloggerów, influencerów i przeciętnych internautów zamieszcza filmy i zdjęcia swoich dzieci. Ale też wielu z nich tego nie robi. Na pewno warto ustalić te kwestie z dzieckiem, a takie decyzje i rozmowy są inne w każdej rodzinie i zależą również od wieku dziecka. Z maluszkami taka rozmowa nie jest raczej możliwa do przeprowadzenia, więc generalna zasada brzmi: jeśli chcesz publikować, rób to z rozwagą. Zanim klikniesz „udostępnij”, przemyśl:
• Czy nie naruszasz prywatności swojego dziecka, swojej rodziny?
• Czy dziecko aprobuje to, że udostępniasz zdjęcie, film czy post o nim? Czy nie jest jeszcze za małe, żeby w pełni zrozumieć, na co się zgadza? Czy jest to decyzja, którą chcesz dziś za nie podjąć? Zapytaj siebie: „Co może pomyśleć, jak się poczuje, kiedy zobaczy to w przyszłości?”
• Czy zdjęcie nie przedstawia krępującej dla dziecka sytuacji? Coś, co dla Ciebie i Twoich znajomych jest „słodkie”, niewinne czy zabawne, dla niego może być wstydliwe. Jeśli nie teraz, to w przyszłości. Coś, co w dniu publikacji będzie akceptowalne, za parę lat może dziecko zawstydzać, narazić je na nieprzyjemności, wyśmiewania i żarty ze strony rówieśników, a przez to odbić się na jego samoocenie.
• Czy masz odpowiednio skonfugurowane ustawienia prywatności na swoim koncie w mediach społecznościowych? Kto zobaczy materiał z Twoim dzieckiem i czy masz do tych osób pełne zaufanie?
Pamiętaj o tym, że „złotym środkiem” na dzielenie się cennymi momentami może być publikowanie oddających emocje zdjęć/filmów, na których jednocześnie nie widać twarzy dziecka. Co więcej, sharenting przybiera czasami w social mediach formę „konkursu” na „najlepsze” dziecko, którego pułapką jest presja perfekcjonizmu – i na dzieciach, i na rodzicach - trzeba odnosić same sukcesy, mieć „lepsze” życie i wyniki. Chcesz brać udział w tym konkursie? Warto dodać, że należy sprawdzać czy przedszkole, szkoła lub inna placówka, do której uczęszcza Twoje dziecko, udostępnia zdjęcia i filmy według zgody, której na to w imieniu dziecka udzieliłeś/aś.
Czego lepiej nie pokazywać?
Jeśli decydujesz się na dzielenie się materiałem o Twoim dziecku, pamiętaj, aby nie publikować (a na pewno nie poza zaufaną grupą):
• daty urodzenia, adresu domu, szkoły czy przedszkola,
• zdjęcia lub filmu dziecka w samej bieliźnie, stroju kąpielowym lub nago,
• materiałów, przedstawiających dziecko w intymnych lub krępujących sytuacjach (np. w toalecie, w czasie pielęgnacji),
• treści ośmieszających dziecko lub narażających je na wyśmianie i takich, które kreują je na kogoś, kim faktycznie nie jest (film z ataku złości to tylko wycinek prawdy o Twoim dziecku),
• treści, które wywierają na nim jakąś presję lub będą mogły wywrzeć ją w przyszłości.
Zawsze warto dawać dziecku dobry przykład i uczyć je podstawowych zasad netykiety. Kiedy robisz sobie zdjęcie z kimś znajomym lub rodziną, pytaj osoby, które są na nim, czy możesz opublikować tą fotografię w sieci. Jeśli stanie się to w obecności dziecka, nauczysz je jednej z ważniejszych zasad internetowego savoir-vivre’u.
Przede wszystkim warto zaś interesować się różnymi zjawiskami w sieci i rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać z dziećmi o cyfrowych aktywnościach, zaufaniu i o tym, co dla dzieci ważne, a dzięki temu poznawać ich granice.
Troll parenting?
Na koniec kolejne ważne pojęcie. To troll parenting. O ile sharentng często wynika z dumy rodzica z dziecka, chęci podzielenia się czymś fajnym, pozytywnym, o tyle troll parenting wiąże się z kompromitowaniem lub upokarzaniem dziecka (nawet jeśli nieumyślnym). Na TikToku swego czasu popularne były filmiki, na których rodzice oblewali niemowlęta wodą i z uśmiechem na twarzy nagrywali ich „zabawne” reakcje na ten „dowcip”. Tymczasem dla tych dzieci to doświadczenie wiązało się ze strachem, zaskoczeniem, płaczem. Zastanawiam się, czy autorzy zdawali sobie sprawę, że swoim zachowaniem uderzali w godność małego człowieka, wystawiając na pośmiewisko jego trudne emocje.