Funkcjonowanie w społeczeństwie przełomu informacyjnego ma swoje blaski i cienie. Wskutek rozwoju mediów cyfrowych dających nam możliwości nie tylko bycia odbiorcami, ale także nadawcami przekazów informacyjnych, wartością bezcenną i z wielu powodów coraz bardziej deficytową, stają się relacje „twarzą w twarz” oraz wzajemne zaufanie.
Od długiego czasu wielu ludzi cierpi na liczne bolączki typowe dla funkcjonowania w infosferze, takie jak przeładowanie informacyjne, uleganie dezinformacji, mowa nienawiści, cyberprzemoc czy patostreaming. Nie do końca wiadomo, kto mówi prawdę i komu można zaufać. Według Prof. Mirosława Grewińskiego, rektora Uczelni Korczaka, istnieje dzisiaj głód morali i autorytetów: „Zaczynamy tęsknić za uniwersalnymi wartościami, bo świat idzie w tak dziwnych kierunkach, że te uniwersalne wartości jak wolność, sprawiedliwość, równość i demokracja trzeba przypominać, na nowo definiować, nadawać im współczesną treść. […] Moim zdaniem to przypominanie uniwersalnych wartości staje się właściwie czymś wyjątkowym, wyróżniającym”.
Doskonałym przewodnikiem po współczesnym świecie mogą być nauki Janusza Korczaka. Z dziedzictwa tej ikonicznej dla polskiej pedagogiki postaci można dzisiaj czerpać całymi garściami, także w zakresie edukacji o nowoczesnych technologiach informacyjnych. Zanim postaram się „odgadnąć”, co radziłby nam dzisiaj Stary Doktor, zacznę od naszkicowania stworzonego przez niego podejścia wychowawczego, które będzie się odnosiło do środowiska mediów i informacji. Mowa o pedagogice, a także, jak można to dzisiaj nazwać, o pedagogice medialnej.
Po pierwsze, Korczak był zafascynowany rozwojem mediów masowych w początku XX wieku – gazet, radia i telewizji. Pamiętajmy, że w debacie publicznej uczestniczył w ogromnej mierze poprzez własną twórczość, nie tylko jako autor książek, ale przede wszystkim jako publicysta prasowy i radiowiec. O swoim zachwycie radiem pisał w 1935 roku: „Radio – kino – pomoc w nauce szkolnej, to pełne rozwiązanie tragicznego zagadnienia beznadziejnie dogorywającej szkoły. Dalsza perspektywa: telewizja. Spełnione sny Pestalozziego [szwajcarski pedagog, autor teorii nauczania początkowego – przyp. K.C.] – każda matka w zaciszu domu i chaty, każda >>Gertruda<< uczyć, kształcić może własne dzieci […]”. Słowa te nie spodobałyby się dziś wielu pesymistom technologicznym. Radio, a przede wszystkim telewizja, przez lata uchodziły i wciąż w wielu kręgach edukacyjnych uchodzą, raczej za problem a nie sprzymierzeńców w wychowaniu i nauczaniu.
„Mały przegląd” – autorskie dziennikarstwo wychowanków Korczaka
W 1926 roku Korczak dokonał czegoś, co nawet z dzisiejszej perspektywy wydaje się niemożliwe. Mając już za sobą doświadczenie tworzenia w Domu Sierot gazety redagowanej przez wychowanków, uzyskał zgodę kierownictwa dziennika inteligencji żydowskiej „Nasz Przegląd” i zaczął wydawać cotygodniowy dodatek do gazety pod tytułem „Mały Przegląd”. Nie była to jedna z wielu „pedagogicznych” gazetek dla dzieci przygotowywanych przez intelektualistów chcących uformować młode pokolenie na swój sposób. „Mały Przegląd” był gazetą redagowaną całkowicie przez dzieci i dla dzieci. Jej twórcami i czytelnikami byli młodzi ludzie w wieku 7-15 lat. W założeniach ideowych gazety, Korczak podkreślał, że „Pismo będzie rozważało wszystkie sprawy uczniów, szkół, a redagowane będzie tak, żeby bronić dzieci. Pismo pilnować będzie, żeby wszystko działo się sprawiedliwie”. Dzieci publikowały w nim teksty i wywiady, przepisywały listy, opisywały święta, sytuacje rodzinne, szkolne, bieżące problemy i potrzeby zmian, organizowały konkursy dziennikarskie, poprzez wydawanie okazjonalnych pocztówek doceniały regularnie piszących autorów, relacjonowały ważne wydarzenia, recenzowały sport, muzykę i film. Tylko w pierwszym roku swojej działalności redakcja zbudowała sieć 200 stałych korespondentów. Ostatecznie było ich około 2-3 tysięcy rozsianych po całej Polsce i poza granicami kraju.
Janusz Korczak doskonale wiedział, że nie da się skutecznie budować świata równych relacji dziecko-dorosły, podmiotowości najmłodszych i zaufania społecznego, bez wspierania nauczycieli i pedagogów. Zachęcał ich do dzielenia się swoimi doświadczeniami także w mediach. Maria Falkowska, pedagog i uczennica Starego Doktora, w kalendarium jego życia pisała: „Niepokojem napawa Korczaka fakt uporczywego unikania przez nauczycieli i wychowawców pisania o swoich kłopotach i osiągnięciach na łamach czasopism. […] nie doceniają wartości tej formy porozumiewania się. Dziel się doświadczeniem – apeluje do wychowawców w >>Życiu Dziecka<< w 1932 roku”.
Edukacja obywatelska
Na szczególną uwagę zasługuje to, że „Mały Przegląd” był przestrzenią do uprawiania edukacji obywatelskiej w najlepszym jej rozumieniu. Był także – ze względu na chęć dążenia do zmian społecznych – polem swoistej pedagogii krytycznej, publicznej i emancypacyjnej – jak współcześnie moglibyśmy o nich mówić. Podejmowano w nim bowiem z odwagą tematy trudne i bolesne, takie jak: problem antysemityzmu, dyskryminacji dzieci żydowskich, wyzwisk, niewłaściwego i brutalnego podejścia nauczycieli do uczniów oraz wielu innych kłopotów, których doświadczały dzieci i młodzież w Polsce lat przedwojennych.
Pismo pełniło kluczową funkcję tożsamościową dla młodych ludzi, budując poczucie przynależności i dumy ze swojego pochodzenia. Jednocześnie piszący w nim autorzy starali się unikać wyciągania pochopnych ocen i wyrażania subiektywnych opinii mogących krzywdzić innych. Oczekiwali od świata dorosłych traktowania dzieci jak ludzi, którym należy się sprawiedliwa ocena. Odpowiedzią na różnice klasowe, rasowe i narodowościowe była idea głębokiego humanizmu potwierdzonego postawą samego Starego Doktora. Proponując dzieciom wzmacnianie ich tożsamości żydowskiej, jednocześnie podkreślał, że są one obywatelami polskimi, którzy znać powinni polską literaturę i historię oraz szanować „swoją polską ojczyznę”.
Nasz pedagog doskonale czuł potencjał drzemiący w radiu i dawał się ponieść fenomenowi tego medium. Swoje audycje prowadził z ogromnym zapałem i w sumie przygoda ta trwała z przerwami (przypisywanymi w znacznej mierze antysemickim nastrojom i kontrowersjom jakie wywoływał popularny wychowawca) przez kilka dobrych lat. „Radio uczyniło dla nas niemal dotykalnie zrozumiałym, że nic nie ginie, że wszystko trwa i wszystko jest nieśmiertelne, że każdy krok człowieka zaprawdę zmienia wagę ziemi” – twierdził Korczak.
Jego audycja dla dzieci wyemitowana tuż po śmierci Józefa Piłsudskiego, oceniana była jako jedna z najpiękniejszych, które powstały w tamtych dniach – „Prostota i to jakieś świetlane, niezmiernie głębokie, a równocześnie zrozumiałe i trafiające do serc ujęcie prelegenta na pewno niejednemu dziecku odkryło najpiękniejsze strony duszy ludzkiej i wskazało najwznioślejsze cele” – przeczytać można na łamach „Anteny” z 1935 roku.
Wzorując się na rozwiązaniach stosowanych w radiu londyńskim, na bazie audycji Janusza Korczaka organizowane były koła dyskusyjne promujące ich grupowe słuchanie, a następnie prowadzenie wokół nich odczytów i pogadanek. Dość powiedzieć, że sam magazyn drukowany „Antena”, z którego pochodzi część notatek Marii Falkowskiej w „Kalendarzu życia, działalności i twórczości Janusza Korczaka , poświęcony jest właśnie tematyce radiowej.
W latach 30. XX wieku Dom Sierot odwiedził Jean Piaget słynny psycholog i biolog, autor teorii rozwoju poznawczego dzieci. „Kierujący tym zakładem wspaniały człowiek miał odwagę zaufać dzieciom i młodzieży […]” – pisał z uznaniem o stosowanych przez Korczaka metodach pracy wychowawczej uwzględniających wykorzystywanie gazety. Z nieskrywanym podziwem wspominał także obrady trybunału sprawiedliwości kierowane przez pensjonariuszy i ich regularne relacjonowanie: „Sprawozdania z obrad i postanowienia tego dziwnego sądu były zamieszczone w gazetce. Nie ma nic bardziej pasjonującego dla psychologa, jak ten dokument (…): humanizm, wyrozumiałość, delikatność oceny tego młodzieńczego sądu miały w sobie coś wzruszającego i pokrzepiającego”.
Szkoła życia
Najpełniejszą instrukcję wykorzystania medium w celach wychowawczych Janusz Korczak zawarł w swoim tekście „O gazetce szkolnej”. Dowiadujemy się z niego, między innymi, że:
- Redakcja składać powinna się wyłącznie z dzieci, pisać o dzieciach i dla dzieci. Rolą dorosłych jest wspieranie techniczne, wydawnicze i korektorskie.
- Praca redakcyjna to przede wszystkim praca zespołowa. Nie opiera się ona na „doskonałych współpracownikach, ale na sumiennych, na punktualnych […] Zdolny krzykacz, kapryśny prymus szkolny, zarozumiały >>poeta<< – powinni być chętnie widziani jako luźni współpracownicy, ale komitet redakcyjny musi składać się przede wszystkim z ludzi, którzy nie chorują, nie opuszczają lekcji, nie spóźniają się, dotrzymują słowa i nie za wiele o sobie myślą”.
- Do działań angażować trzeba nie jednostki, ale wiele koleżanek i kolegów (nawet połowę klasy) i uczyć wszystkich wzajemnej zależności od siebie, dzielić się odpowiedzialnością, zadaniami i solidarnie wspierać.
- Prowadzenie gazetki szkolnej kształtuje inteligencję emocjonalną – jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Korczak zauważał, że zrażanie ludzi swoim zachowaniem, bezwzględnością i nietaktem jest najczęstszym źródłem wszelkich kłopotów. Przestrzegał przed ocenianiem innych oraz zalecał wczuwać się w emocje ludzi.
- Praca nad gazetką uczy prowadzenia dialogu, wyrażania konstruktywnej (nie jałowej) krytyki, przyjmowania argumentów i opinii od czytelników oraz koleżanek i kolegów z zespołu.
- Gazetka służy zbliżaniu klasy i szkoły oraz uczy odpowiedzialności nie tylko za sprawy „indywidualne”, ale również wspólne i publiczne. Pedagog podkreślał, także, że wolność słowa jest równie ważna, co odpowiedzialność za nie.
- Powinno się doceniać poszukiwanie przez dzieci i młodzież ich własnego stylu i języka. Traktować go należy na równi z innymi stylami, np. artystycznym, naukowym, ludowym. Korczak zdecydowanie odradzał naśladowanie stylu gazet redagowanych przez dorosłych. Dziecięcy język jest „barwniejszy, świeższy, ładniejszy”.
- Sama umiejętność pisania nie była dla Korczaka aż tak ważna. W tym specjalizować powinni się korektorzy i ci, którym wychodzi to lepiej, w tym jako wsparcie nauczyciele. Twierdził, że najważniejsza jest myśl, wola dzielenia się swoimi opiniami, doświadczeniami i ciekawość poznawcza.
Obserwując współczesną dyskusję wokół wychowania i edukacji oraz mediów, informacji i cyfryzacji odnieść można wrażenie, że jest ona daleka od metody Starego Doktora. Pełna jest także niekonsekwencji. Z jednej strony zdominowana jest utyskiwaniem na media cyfrowe jako - niejako z założenia – środowisko „antywychowawcze”, a z drugiej strony na nauczycieli i szkołę, którzy niedostatecznie „przygotowują najmłodszych” do funkcjonowania we współczesnym świecie. Zdarza się także, że ten drugi punkt widzenia wzmacniany jest złą oceną wystawianą szkole za zbyt wolne wdrażanie rozwiązań cyfrowych oraz kompetencji przyszłości utożsamianych głównie z aspektem technicznym.
Ta niekonsekwencja może dziwić bardziej, kiedy uświadomimy sobie, że w Polsce lat 20. i 30. na wiele podobnych pytań odpowiedział już Janusz Korczak. Co ważne, nie uczynił tego tworząc teoretyczne rozprawy o pedagogice medialnej, ale szukając rozwiązań w działaniu. Poszukiwania te doprowadziły go do zbudowania unikalnej metody wychowawczej koncentrującej się na: poważnych traktowaniu dzieci i wzmacnianiu ich sprawczości, rozwoju umiejętności komunikowania się z innymi, pracy zespołowej, zaszczepiania ciekawości poznawczej, tworzenia przestrzeni do eksperymentowania i popełniania błędów, krytycznemu podejściu i prowadzeniu dialogu w oparciu o materiały redakcyjne.
Nie do przecenienia było także traktowanie środowiska, na tamten czas, najnowszych technologii informacyjnych, jako integralnej części spraw publicznych, za które odpowiedzialność należy brać zawsze wspólnie. Odczytanie Korczaka jako pioniera mądrej edukacji medialnej i informacyjnej mogłoby nam pomóc przełamać trwający w tej kwestii od lat marazm i potraktować ją jak prawdziwą alfabetyzację (medialną i informacyjną), bez której zamiast postulowanej podmiotowości coraz bardziej zsuwać będziemy się w stronę alienacji od środowiska, które sami stworzyliśmy.
[Grafikę użytą w tekście wykonała 16-letnia Anita, podopieczna Fundacji Dorastaj z Nami.]