Rozmawiamy z Beatą Jeżewską, zwyciężczynią konkursu Nauczyciel Jutr@ 2024, która wróciła z wizyty studyjnej w Finlandii. Beata opowiada nie tylko o tym, jak wygląda edukacja w fińskiej szkole, ale też jaka jest rola nauczycieli_ek i rodziców. Zdradza też, o czym marzy dla „swoich” młodych.
Magda Mierzwińska (MM): Beata zostałaś wybrana Nauczycielką Jutr@ w naszym konkursie, który realizujemy z Głosem Nauczycielskim. W ramach nagrody wzięłaś udział w wizycie studyjnej w Finlandii, pozwól, że zanim przejdziemy do rozmowy na ten temat, to żeby zrozumieć Twoje podejście do edukacji zapytam - dlaczego w ogóle zostałaś nauczycielką?
Beta Jeżewska (BJ): Wiesz, to trudne pytanie. Zawsze idealizowałam, a raczej podziwiałam moje nauczycielki, bo w czasach, kiedy ja byłam w szkole, to ten zawód cieszył się ogromnym zaufaniem. Może też trochę respektem, ale ja bardziej zwracałam uwagę na szacunek i to, że słowa i działania nauczycieli mają moc sprawczą. Prawda jest jednak taka, że zostałam nauczycielką trochę spontanicznie, a mój sposób uczenia był na początku raczej intuicyjny. Nie trzymałam się jakichś sztywnych zasad. Cały czas myślałam jednak, że chcę być takim nauczycielem, który pociągnie za sobą innych. Zależało mi na tym, by moje lekcje nie były męczące, nie wywoływały lęku czy chęci ucieczki, tylko odwrotnie - pchały nas do wspólnego działania.
MM: Czyli od początku byłaś nauczycielką taką, jak teraz? Budującą relacje i zaufanie?
BJ: Pytanie, jaka jestem…Ile oczu na mnie patrzy, tyle zdań - tak podejrzewam. Cały czas miałam przekonanie, że jestem taka sama, natomiast mając kontakt z moimi byłymi uczniami i pytając się ich o to któregoś razu - to jakim ja byłam nauczycielem? - To oni mi powiedzieli - surowym. Dopytywałam więc - dlaczego chcieliście mnie jako opiekunkę Młodzieżowej Rady Bielan? Dlaczego wciąż mamy relacje? Usłyszałam, że nie chodziło o surowość, w znaczeniu, że ktoś się boi, tylko chodziło o zasady.
Faktycznie, zasady były dla mnie zawsze istotne. Mam takie przekonanie, że i ja, i młodzi powinniśmy trzymać się przyjętych zasad. Oczywiście to wszystko jest plastyczne, natomiast starałam się pokazywać, że jeżeli będziemy się poruszać w danym obszarze na pewnych warunkach, to będziemy bezpieczni. Zarówno ja jako nauczycielka, jak i moi uczniowie. Być może to była ta moja „surowość”.
MM: Teraz pracujesz głównie z młodzieżą. Trudno to opisać, ale jest między Wami jakaś chemia? Nie da się tego nauczyć w szkole ani na żadnych kursach. Też tak to widzisz?
BJ: Zacznę od tego, że bardzo miło mi się słuchać, jak to ja dobrze robię. Natomiast nie zawsze jest tak cukierkowo. Staram się być po prostu autentyczna, ale w mojej relacji z młodymi są też tarcia. Często muszę przypominać zasady, zdarza się, że mamy też inne zdanie. Natomiast autentyczność polega na tym, że ja nie daję nikomu jakiegoś idealnego obrazu samej siebie. Jestem taka jaka jestem - z całym bagażem moich słabości, niedoskonałości, ale też z ogromnym pragnieniem współdziałania i współtowarzyszenia młodzieży.
MM: Myślisz, że podobnie do tematu podchodzą nauczyciele w Finlandii? Byłaś zarówno w ośrodku młodzieżowym, jak i szkołach średnich. Jakich nauczycieli tam zobaczyłaś?
BJ: Tam nauczyciel jest partnerem. Nie widziałam czegoś takiego, że nauczyciel musi stać przed uczniami i starać się być dowcipny, być na bieżąco z aktualnymi trendami, które rozśmieszą uczniów, czy znać wszystkie nowinki technologiczne. Przede wszystkim zobaczyłam tam osoby, które są w relacji. Dodatkowo o wiele mniejsze klasy i infrastruktura, co zdecydowanie wspiera pracę w grupie. Ale zaskoczyło mnie tak naprawdę coś innego – rola rodziców. To ich zadaniem jest wpajanie dzieciom, że im więcej zainwestują w naukę, poświęcą jej czasu, tym więcej uzyskają w przyszłości. I ci uczniowie - niejako sami - naprawdę się uczą! Nauczyciel im tylko towarzyszy.
MM: Brzmi, jak coś, do czego powinniśmy dążyć?
BJ: Byłam na wielu lekcjach - fizyka, matematyka, biologia, muzyka i podczas lekcji wspólnego gotowania i nie ważne - czy było zastępstwo, czy nie - to nauczyciel towarzyszył młodzieży.
Dla przykładu lekcja muzyki. Młodzi mieli w grupach ułożyć słowa do piosenki o ważnej dla nich tematyce. I jak słuchałam o czym są te piosenki, to pojawiały się takie tematy jak: prawa kobiet, ekologia, globalne ocieplenie. Same „duże” tematy. Rola nauczyciela, była w tym procesie wspierająca, on nie przejmował za nich odpowiedzialności. Bardzo mi się to podobało. Widziałam, że nauka wielu przedmiotów była w jakiś sposób zakorzeniona w ich rzeczywistości. Nie były to martwe tematy. Byłam też podczas sprawdzianu i byłam zdziwiona, że każdy realizował go na innym etapie. Ogółem partnerstwo i szacunek, czyli to, co jest mi bardzo bliskie.
MM: A powiesz coś więcej o Ośrodku Ohjaamo w Helsinkach? Co to za miejsce, jak działa?
BJ: Jest to miejsce wsparcia dla młodzieży, które pomaga im odnaleźć się zawodowo i społecznie. Zazwyczaj są to osoby w wieku 15-25 lat, które stoją przed kolejnym etapem edukacyjnym i naprawdę nie wiedzą, co dalej. To miejsce powstało, żeby dać im wsparcie. To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że oni mogą wejść tam z ulicy i powiedzieć co im leży na sercu. Ośrodek współpracuje z władzami, więc młodzi w potrzebie mają tam do dyspozycji psychologów, pedagogów i cały sztab innych specjalistów, których rolą jest kompleksowe zajęcie się takim młodym, zagubionym człowiekiem. Myślę, sobie, że u nas wiąże się to z biurokracją – z każdym problemem musimy zgłosić się do innego miejsca, oczywiście ze stosem dokumentów, zaświadczeń, uzasadnieniem i dowodami, na to, że potrzebujemy wsparcia.
Trudno się dziwić, że młodzi się wtedy boją, to ich po prostu przerasta i przeraża. Myślą sobie, tu trzeba jechać, tam trzeba jechać, tu coś napisać, tu coś dostarczyć – to jest dla nich na tym etapie życia za dużo. Tutaj – w Ohjaamo wchodzą do jednego miejsca i mają kompleksową pomoc – nie muszą nic udowadniać. Już sam krok i poproszenie o pomoc, jest czasem wystarczającym wyzwaniem.
MM: To chyba cenne doświadczenie dla Ciebie?
BJ: Tak, myślę, że to jest dla nas konkretna wskazówka, w jaki sposób pracować nad mechanizmami wsparcia, żeby nie tracić tej młodzieży. Myślę sobie, że jeśli ich stracimy w momencie, kiedy oni przeradzają w młodych dorosłych, to potem mogą do nas już nie wrócić i żyć w poczuciu, że nigdy im nikt nie pomógł...
Mogłabym mówić o tym godzinami, ale mam takie poczucie, że my dorośli powinniśmy czuć się współodpowiedzialni za tych młodych ludzi, którzy potem będą decydować o naszej przyszłości. Za kilka czy kilkanaście lat to będzie kardiolog, który będzie robił operację na moim sercu lub ktoś, kto będzie rozpatrywał mój wniosek o dom opieki albo o kredyt. Jeżeli my zaopiekujemy się tym człowiekiem podczas jego dorastania i dojrzewania, on zaopiekuje się potem nami. To leży w naszym interesie wspierać młodych ludzi.
MM: I jak to planujesz zrobić?
BJ: Jeśli chodzi o opiekowanie się kompetencjami miękkimi, to mam wrażenie, że ja to robię i dla mnie pobyt w Finlandii jest potwierdzeniem, że idę w dobrym kierunku.
Od lat marzy mi jednak, taka przestrzeń self-care'ową dla młodzieży, żeby to było miejsce, gdzie oni mogą pobyć. Nawet jeżeli to będzie czas nudy to myślę, że przerodzi się ona w kreatywność, działanie, bo jak nic nie muszą, to czują wtedy, że mogą. I tak myślałam, że marzy mi się takie miejsce jak Ohjaamo, gdzie młodzi mogą liczyć też na wsparcie.
MM: Beata, bardzo dziękuję Ci za rozmowę i liczę, że spełnią się Twoje marzenia.
PS Jeśli podobnie jak Beata jesteś nauczycielką lub nauczycielem, który stawia na relacje, dialog z młodymi ludźmi i podejmuje tematy związane z rozwojem cyfrowym oraz ich wpływem na dzieci i młodzież, zapraszamy do konkursu Nauczyciel Jutr@, który już po raz piąty realizujemy z Głosem Nauczycielskim. Zgłoszenia przyjmujemy do 10 września 2025 r. Więcej szczegółów na stronie.
